Kolejne bezsensowne notki na temat możliwości weryfikacji poprawności miejsca położenia „brzozy” ustalonego przez zespół prof. Cieszewskiego. Bezsensowne – ponieważ nakazujące wykonanie szczegółowych badań geodezyjnych położenia brzozy w rzeczywistym terenie. Z największą możliwą dokładnością.
Otóż to totalny bezsens, kpina z rozumu, świadectwo ograniczenia umysłowego albo po prostu złej woli. Dlaczego tak uważam?
To bardzo proste – ponieważ nie możemy się cofnąć w czasie i dokonać ustalenia położenia brzozy wg tej metody w dniu 5 kwietnia i w styczniu 2010r.
Jak wobec tego można poprawnie ustalić, czy brzoza rosła wówczas czy była złamana?
Pozostaje tylko jedno - analiza zdjęć satelitarnych – ponieważ tylko przy ich pomocy tego można bezspornie dowieść. I koniecznym jest, aby porównywać rzeczy porównywalne. To znaczy: położenie brzozy na kolejnych zdjęciach ustalać przy pomocy zaawansowanych technik telemetrycznych. Obarczonych pewnym błędem – ale błędem dopuszczalnym – ponieważ występującym na wszystkich przyjętych do analizy zdjęciach - w identycznej wielkości. Porównywać można tylko rzeczy porównywalne. To jasne jak słońce. Prof. Cieszewski ustalił właśnie w ten sposób położenie brzozy = nikt, po z górą dwóch miesiącach nie wskazał innego. Spełniającego następujący warunek – w styczniu i 5 kwietnia brzoza rośnie – a na pozostałych zdjęciach widać ją już złamaną. Miejsca wskazywane przez niektórych, ewidentnie zdalnie zadaniowanych i ze złej woli wysuwających krytykę – nie spełniają tego warunku. To śmieszne, żałosne próby podważenia dokonań Cieszewskiego. A przecież gdyby to było możliwe – już dawno analitycy strony rządowej opublikowali by swoje analizy i wskazali inne, poprawne położenie "brzozy" . Tak się nie stało – natomiast zaatakowano profesora w brutalny sposób ad personam. To tylko wzmacnia przekonanie o bezwzględnej trafności jego dowodu.