Jerzy Korytko Jerzy Korytko
508
BLOG

Kilka uwag o pracach Zespołu Sejmowego A. Macierewicza. (2)

Jerzy Korytko Jerzy Korytko Rozmaitości Obserwuj notkę 4

 Ponieważ moja ostatnia notka została opublikowana w LubCzasopiśmie – „10.04.2010-pytania” – czyli na blogu prowadzonym przez Amelkę222 (dzięki)– zajrzałem tam i zapoznałem się z zamieszczonymi wpisami. Zainteresowała mnie jedna sprawa – ocena działalności Zespołu Parlamentarnego – a szczególnie samego Antoniego Macierewicza. Kilka notek, wiele komentarzy. Źródłowy, komentowany tekst można znaleźć tutaj:

http://zezorro.blogspot.com/2013/12/co-robi-macierewicz.html

Nie będę  streszczał obszernego tekstu. Radzę zapoznać się z nim osobiście. Chciałbym ze swojej strony zaprezentować, na poparcie wielu zgodnych z moimi obserwacjami tez, także kilka słów komentarza.

Podzielam stanowisko Zezorro, że największym zarzutem pod adresem zespołu jest to, że bada okoliczności 10 kwietnia wyłącznie na podstawie rosyjskich fałszywek. Zwracałem uwagę na to sam - ale też i na jeszcze inny fakt -  a mianowicie – hipoteza lansowana przez Macierewicza, tzw. "teoria wybuchowa" – jest w istocie komplementarna z rosyjską wersją. Z braku miejsca na szczegółowe objaśnienie tej kwestii – odsyłam do moich wcześniejszych notek na ten temat. Nożyce dezinformacji i Prawdziwy powód ukrycia alertu TAWS#38Oznacza to, że merytoryczny dorobek prac zespołu jest żaden. Ponieważ na podstawie rosyjskich fałszywek niczego prawdziwego nie da się wyprowadzić. Niczego udowodnić. A zespół niczego innego, poza tymi rosyjskimi tzw. „dowodami” nie badał. Po dyskusji pod pierwszą wersją notki dodam jednak uwagę - na plus zespołu należy zaliczyć punktowanie słabości oficjalnego raportu. Ale gdy idzie o nowe, własne  ustalenia - rezultaty zerowe. 

Zastanawia rozpowszechnianie w swoim czasie przez zespół informacji, że uzyskał jakieś ekspertyzy od amerykańskich ekspertów. Że w ogóle ubiegał się o to. Nic do tej pory na ten temat nie wiadomo. Poza oczywiście Nowaczykiem, Biniendą. Ale to Polacy przecież, analizujący w dodatku wyłącznie rosyjskie „fałszywki” -  żadnych Amerykanów, amerykańskich dowodów wprost. Czyżby chciano zamaskować fakt, że zespół pracuje właśnie tylko i wyłącznie na materiałach rosyjskich? Zastanawia także bardzo selektywne traktowanie referatów zgłaszanych na kolejne konferencje smoleńskie. Prof. Dakowski poinformował mnie jakiś czas temu, że jego referaty odrzucano – mimo, że jak to ujął, łagodził ostrość swoich wniosków. Zastanawia też fakt inny – prof. Cieszewski dostał się na II Konferencję – ale w projekcie swojej prezentacji ukrył całkowicie sprawę złamania brzozy przed 5 kwietnia. Dowód:                      http://www.konferencja.home.pl/materialy/03z.pdf

Dlaczego uciekł się do takiego wybiegu? Czyżby wiedział, że inaczej go nie dopuszczą?

A tak tą sprawę widzą na pewnym, szczególnym forum – sam je określam jako Esbelya.pl – wydaje mi się jednak (nieodparcie), że jego bywalcy są b. dobrze poinformowani:

kpt. TomekG

28.11.2013 20:44

no niestety. Dodam jeszcze jedną rzecz - praca Cieszewskiego nie dotyczyła brzozy a właśnie tego śniegu. O brzozie były luźne dywagacja na konferencji, nie ma (póki co) żadnej pracy gdzie by o tym było, Praca naukowa z calym jej cięzarem dotyczyła owego śniegu. Nie wiem jakim cudem tak oczywisty przekaz maskirowczyków przebił się na zamachistowską konferencję (wszak wiemy że przy okazji I KS stoczono cięzki bój by nie była to konferecnja maskirowczyków) ale konkluzja jest ciekawa - jesli uznajemy autorytet Cieszewskiego to powinnismy przyjąć jego opublikowane wnioski będące "mocnym" dowodem na maskirowkę. Bo kim że jestescie zamachisci by kwestionować autorytet profesora ;)

kpt. TomekG

28.12.2013 09:24

zaraz legendowany - Cieszewski jest przedstawicielem wyznawcow maskirowki, a oni są atakowani zarówno przez mejnstrim jak i przez zamachistów. Przez niedopatrzenie Antułana Cieszewski nie został w porę zdemaskowany jako maskirowczyk i teraz jest wesoło.

 

Przekaz jest jasny – Macierewicz selekcjonuje materiały konferencyjne pod z góry założone tezy. Dopuszczenie Cieszewskiego miało być „pomyłką”, „niedopatrzeniem Antułana”. Co jeszcze wskazuje na taką możliwość? Cisza, jaka zapadła po przedstawieniu wyników prac przez Cieszewskiego. Zespół jakby zawiesił działalność. Całkowita cisza.

Od dawna także zastanawiała mnie jeszcze inna sprawa – sposób, w jaki Macierewicz prowadził przesłuchanie Marcina Wierzchowskiego. Kolejne pytania – o to, czy jest pewien, że słyszał świst silników przelatującego nad lotniskiem Tupolewa, czy jest pewien, że widział tylko jeden fotel i przypięte do niego tylko jedne zwłoki na miejscu katastrofy, o to, czy nie słyszał żadnego wybuchu, huku…. Przecież taka sekwencja pytań - co więcej – uzyskane na nie odpowiedzi – przesądzały o tym, że tam żadnej katastrofy nie było. I że Macierewicz spotkał się już z taką sugestią. Że ten temat nie był mu już wcześniej obcy. I że szukał potwierdzenia tego. Potwierdzenie uzyskał. A w co brnął później? W katastrofę na Siewiernym? Jakieś wybuchy na pokładzie Tupolewa?

Ktoś powie – sprawa katastrofy została przez niego świadomie politycznie wykorzystana, rozegrana. Jak wielokrotnie miało to miejsce u nas. Przy wielu innych sprawach – z prawa i z lewa. A nasze społeczeństwo nie jest gotowe na przyjęcie pełnej prawdy o wydarzeniach 10 kwietnia dziś. Dlatego Macierewicz zdecydował się na prowadzenie sporu na wygodniejszej płaszczyźnie. Wystarczająco różnej – ale ciągle, wydawało by się – racjonalnej. Tak na marginesie – zupełnie niegroźnej dla Rosji. Czyli – wie, że to „lipna” sprawa – ale łatwiejsza w „użyciu” – i dlatego ją forsuje. Nie wiem czy pozostali liderzy PiS zdają sobie z tego sprawę. Dla mnie taki zabieg jest jednak absolutnie nie do przyjęcia. W sprawie wydarzeń z 10 kwietnia – albo należy mówić prawdę – albo lepiej milczeć. To zbyt ważna sprawa. Nie można budować poparcia politycznego na kłamstwie. Zawsze to kiedyś wyjdzie na jaw. I obróci się przeciw manipulatorom.

Tutaj dodam, że w swoim czasie (dokładnie 16 sierpnia ub. roku -dawno, prawda?) napisałem do jednego z członków zespołu, wiedząc, że jest bliskim współpracownikiem Macierewicza – coś takiego:

I jeszcze, na koniec, taka sprawa. Od pewnego czasu odnoszę wrażenie, że polskie śledztwo prowadzone przez NPW jest zaledwie symulowane. Pewne tematy podejmowane są wyłącznie po to, by oszukiwać społeczeństwo iluzją jakiegoś postępowania. ostatnio ewidentnie wykorzystuje się do tego sprawę TNT. Podejrzewam, że cała sprawa jest ordynarną "ustawką" do której wciągnięto niczego nie podejrzewających dziennikarzy i rodziny ofiar. Wynik tej hucpy jest z góry przesądzony.
Niedobrze, że ostatnie działania Zespołu podejmują tą grę. Ba, są tacy blogerzy, dziennikarze, którzy twierdzą, że ta gra prowadzona jest od początku. Bowiem przy pomocy rosyjskich fałszywek niczego nigdy nie da się udowodnić.
A tworzy się pozory sledztwa, wg schematu "dobry policjant - zły policjant".
Jest Pan inteligentnym człowiekiem, brał Pan pod uwagę to, że "obaj policjanci" grają w istocie w tą samą grę?
Tak jak za próbą likwidacji WSI nie musiał stać interes polski - tylko KGB? (tak wielu oficerów WSI w latach 1988 - 2000 sprzedało swoje usługi Zachodowi).
Żyjemy w swoistym matrixie. Nie wiadomo komu wierzyć, komu ufać. Ufam, że Pan i Pańscy koledzy-eksperci  - wykonujecie swoją pracę z pobudek patriotycznych, pobudek serca. I liczę, że w odpowiednim momencie, gdyby sytuacja zmierzała w niewłaściwą stronę - przeciwstawi się Pan temu. Nawet za cenę konfliktu z kimkolwiek. Pozdrawiam

Nie otrzymałem żadnej odpowiedzi.

Na zakończenie swojej notki Prawdziwy powód ukrycia alertu TAWS#38napisałem tak:

Teoria wybuchowa" - jej konfrontacja z pierwotną wersją przebiegu katastrofy w założeniu miała absorbować opinię publiczną długo. Bardzo długo. Tak to zaplanowano. Zostawiono dziesiątki tropów do niej prowadzących. Najbardziej wyraźne, wręcz ostentacyjne – to zapisy TAWS i FMS. Mając nas za głupków (wszystkich, niestety – mnie też) – zasłonięto nawet w raporcie Millera ordynarnie alert TAWS#38 na wykresie ostatniej fazy lotu Tupolewa. Byśmy, broń Boże, tego nie przeoczyli. Zwrócili na ten fakt uwagę. Sięgnęli po jego zapisy. Poddali je jakiejś analizie. I w konsekwencji - weszli na drogę zaplanowaną przez Rosjan. I nie przeoczyliśmy tego. Nie było takiej możliwości. Zadbano o to. 

Ten „prostokącik”, którym zakryto zapis TAWS#38 – to jednak żelazny dowód. O czym on świadczy?  Otóż to - czy nie można wnioskować w związku z tym – że w dezinformacji  rosyjskiej świadomy udział brali niektórzy przynajmniej przedstawiciele naszej strony? Jak państwo uważacie ?

A ponadto - przecież takie analizy nie mogły być przeprowadzane przez laików takich jak ja.  Ktoś to miał wykonać. Ktoś, kogo udział w sprawie najprawdopodobniej wcześniej zapewniono. Nie twierdzę, że wszyscy, którzy tą sprawą się zajmowali to zdrajcy. Ale gdyby tej sprawy nie podjęto, nie dostrzeżono – to na sto procent zrobiła by to za nas agentura. Zadbano zapewne więc o to, by jakieś kompetentne osoby w porę tą sprawą się zajęły i skierowały „śledztwo obywatelskie” we „właściwym kierunku”. Dziś wiemy, za sprawą badań prof. Cieszewskiego, że żadnej katastrofy koło lotniska Siewiernyj w Smoleńsku nie było. Że przygotowano tam jedynie jej inscenizację.  Pozostaje wobec tego ostatnie pytanie – o to,  kto tą rosyjską grę podjął i ją przez cały ten czas prowadził. I czy był to świadomy udział w rosyjskiej grze – czy tylko naiwność. 

Uważam, że moje stanowisko w tej sprawie jest ciągle aktualne. Nadzwyczaj aktualne. Zdaję sobie także sprawę z tego, że ten fragment aktywności publicznej Antoniego Macierewicza, przecież byłego ministra, posła na Sejm, wiceprezesa PiS -  jest zaledwie ułamkiem jego działalności. I że jego osoba jest – przynajmniej od pewnego czasu – bardzo różnie oceniana. Ba, są tacy którzy otwarcie zarzucają mu wręcz agenturalność. Stawiają pod jego adresem wiele pytań, zarzutów (jak choćby sprawę tłumaczenia na rosyjski raportu z likwidacji WSI). Ale to już całkiem inna historia.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości