Jerzy Korytko Jerzy Korytko
1807
BLOG

Decydujący dowód - brzoza nie była przyczyną katastrofy.

Jerzy Korytko Jerzy Korytko Katastrofa smoleńska Obserwuj temat Obserwuj notkę 13

 Znamy już wyniki badań profesorów Czachora i Wisniewskiego, którzy ustalili położenie brzozy metodami geodezyjnymi. Znamy również odpowiedź prof. Cieszewskiego na to – moja notka tutaj. Profesorowie ustalili, że Chris Cieszewski pomylił się ustalając pozycję brzozy o 6 metrów. Wyciągnęli stąd wniosek, że w podanej przez Cieszewskiego lokalizacji nie ma brzozy – a jakaś sterta desek –pozostałość parkanu.

Pod moją poprzednią notką odbyła się dyskusja na temat interpretacji wyniku uzyskanego przez Czachora/Wiśniewskiego, która pozwala określić podstawowe wątpliwości.  Pozwala też na ich jednoznaczne wyjaśnienie. 

                                                            .::::::::::::::::.

W wyniku przeprowadzonych badań geodezyjnych profesorowie Czachor i Wiśniewski ustalili  pozycję brzozy, która różni się o 6 metrów od tej, jaką sugerował prof. Cieszewski. Stąd ich powyższe wnioski – tam nie było brzozy – tylko sterta desek.  Nie wiem czy to celowy zabieg. Celowa, świadoma dezinformacja. Ale jedno jest pewne. Czachor i Wiśniewski wyciągają całkowicie błędne wnioski z całej sytuacji. Trudno mi zrozumieć, dlaczego umyka im rzecz podstawowa.

Otóż prof. Cieszewski odnalazł wizualnie na zdjęciach satelitarnych drzewo, które uznał za feralną brzozę. Tak to ujął Zoltax w swoim komentarzu:

@JERZY KORYTKO

Wszyscy czepili się tego szablonu Cieszewskiego, jak wyroczni. Szablon był tylko pomocnikiem w orientacji na fotomapie i niczym więcej. Prawdziwe dane, to odczyty pikseli wg znanych wzorców, którymi kierują się fachowcy pracujący na co dzień przy zdjęciach satelitarnych, kropka.

ZOLTAX11:05

Czyli – jedno musi być jasne. Chris Cieszewski odnalazł na zdjęciach drzewo. W rejonie budy Bodina.  I ustalił, że było już złamane przed 5 kwietnia. To było kwintesencją jego dowodu. Ustalił też jego pozycję, ale z góry zaznaczał, że jest ona obarczona pewnym błędem. Ponieważ ograniczała go rozdzielczość zdjęć, ich dwuwymiarowość,  która nie uwzględniała pofałdowania terenu. A że to miało miejsce (pofałdowanie) to wyraźnie wynika z badań prof. Czachora.   Proste pytanie w tej sytuacji – czy profesorowie Czachor i Wiśniewski oczekiwali, że wyznaczona przez nich pozycja brzozy będzie identyczna z tą, którą ustalił Chris Cieszewski?  Tak czy nie? W tych okolicznościach? Oczywiście – że nie. Nasuwa się więc pytanie – jaką rozbieżność można uznać za mieszczącą się w granicach błędu? Oto co na ten temat napisała Eska:

@JERZY KORYTKO

Sorry, ale ja już naprawdę dostanę cholery!
Zrobiłam notkę, w której pokazałam pewne problemy > http://eska.salon24.pl/546887,o-brzozie-i-perspektywie-slow-kilka. Streszczając - w swoim badaniu Cieszewski pokazuje pień na poziomie złamania, a nie przy ziemi!!!! Biorąc pod uwagę fakt, ze żaden satelita nie nalatuje dokładnie pionowo nad tę cholerną brzozę, musimy uwzględniać przesunięcie perspektywiczne. Pomiar pnia na poziomie ziemi (geodezyjny) nijak się ma do jego pomiaru na wysokości złamania, do tego widzianego w perspektywie!
Dżisas, ile można to wyjaśniać....

ESKA22.03 19:15

Otóż to – jest to doskonała ilustracja powodów rozbieżności pomiaru. Czy różnica odległości w takim razie dyskwalifikuje prace Cieszewskiego? W żadnym razie. Różnica nie przekracza długości pnia brzozy po złamaniu. Drzewo, które odnalazł na zdjęciach satelitarnych musiało być wobec tego poszukiwaną brzozą. Ponieważ w takim promieniu od ustalonej pozycji przez Cieszewskiego żadna inna tej wielkości brzoza (złamana dodajmy) tam nie rosła. Koniec. Kropka. Reasumując – prof. Czachor i Wiśniewski uściślili jedynie położenie brzozy - wyrażone jako punkt GPS. Potwierdzili zarazem, że drzewo wskazane przez Cieszewskiego, jest poszukiwaną brzozą. Obojętne – czy sobie z tego zdają sprawę – czy nie. Myślę, że powinni zastanowić się nad jakimiś sprostowaniem swojego stanowiska. Tego wymaga elementarna  przyzwoitość.

                                                                    .::::::::::::::::.

Ale wnioski profesorów-geodetów zawierają jeszcze taki passus:

Dodajmy, iż ewentualne pomiary przy pomocy profesjonalnych odbiorników GPS, teoretycznie rzecz biorąc dokładniejsze, musiałyby bazować na rosyjskich danych geodezyjnych, które nie są powszechnie dostępne. Musielibyśmy oficjalnie o nie wystąpić do odpowiedniego urzędu Federacji Rosyjskiej. Gdybyśmy tak zrobili, uzyskalibyśmy wyniki być może bardzo dokładne, ale niewiarygodne."

Ktoś sobie z nas żarty robi? Przecież odbiorniki GPS korzystają z sygnałów satelitów komunikacyjnych nie –rosyjskich. I wobec tego wynik pomiaru musiał by być bardziej wiarygodny – od tego co zaprezentowano. Bo przecież pomiar - taki jaki zrobiono  - oparto  w całości o rosyjskie mapy.  Czy ktoś naprawdę myśli, że wszyscy jesteśmy idiotami? Rzetelność badań wymagała, by taki odczyt, nawet bez powiązania z tłem geodezyjnym – zaprezentować. Nie zrobiono tego jednak – czy nie budzi to wątpliwości? Może odczyt pozycji GPS był z jakichś powodów dla Czachora i Wiśniewskiego niewygodny? I dlatego go pominięto? Ponadto – dotychczas profesorowie nie zaprezentowali szczegółowej drogi, metody powiązania pomiarów geodezyjnych ze zdjęciami satelitarnymi. Wiemy natomiast, że ta dziedzina – telemetria czy spektrografia – to teren na którym doskonale czuje się prof. Cieszewski. A nie Czachor czy Wiśniewski. I w konsekwencji może jeszcze okazać się, że w trakcie tego procesu popełniono błędy wypaczające cały sens prowadzonych badań. Są już pierwsze zastrzeżenia w tym względzie ze strony znawców tematu. Poczekajmy zatem.

                                                                .:::::::::::::::::::::.

Ale najważniejszą kwestię zostawiłem na koniec. Sprawa interpretacji zdjęć satelitarnych ma charakter co najwyżej drugoplanowy. Z jakiego powodu? Oto co na ten temat pisze prof. Cieszewski:

Przesłanki motywujące mnie do przeprowadzenia badań nad brzozą były natury naukowej związanej z fizjologią drzew i nauką o drewnie i jego mechanicznych właściwościach. Brak soków brzozowych w czasie gdy inne brzozy je wydzielały i oczywista forma złamania pnia zamiast ścięcia go, z pęknięciami śledzącymi zakrzywienia włókien drzewnych na sękach, i obecność szczap w złamaniu, wszystkie te fakty stanowią dowody na dużo wcześniejsze statyczne złamanie tego pnia. Jest to złamanie drzewa typu wiatrołomów.

Zobaczmy jak tą kwestię widzą prof. Czachor i Wiśniewski:

„Prowadzone przez nas w Smoleńsku badania nie dają nam podstaw do wypowiadania się na temat możliwego mechanizmu złamania drzewa".

Bo właśnie to jest przesądzającą przesłanką. W dodatku znaną od początku. I to nie tylko prof. Cieszewski  wskazywał na nią– ale wielu specjalistów-dendrologów. Brzoza była wiatrołomem. Typowym wiatrołomem. W żadnym razie nie mogła być złamana/ścięta przez nasz samolot. A decyduje o tym wygląd miejsca przełomu. Znany dzięki licznym fotografiom od początku. Ale ta kwestia była od początku przemilczana, spychana na margines, zakłamywana. Nigdy na jej temat nie wypowiadano się oficjalnie. Do dziś prokuratura udaje, że ten temat nie istnieje. Mimo przeprowadzonych badań pnia brzozy. Ukrywa się oczywiste fakty w tej sprawie. A panowie Czachor i Wiśniewski wykonali bardzo wygodny unik....

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka