Jerzy Korytko Jerzy Korytko
1336
BLOG

Katastrofa smoleńska – alternatywne miejsce upadku Tupolewa?

Jerzy Korytko Jerzy Korytko Katastrofa smoleńska Obserwuj temat Obserwuj notkę 3

Mija 5 lat od tamtego tragicznego ranka. W tym czasie nasza wiedza na temat przebiegu tamtych wydarzeń nie powiększa się – wręcz przeciwnie, nowe okoliczności, które poznajemy coraz bardziej wykluczają oficjalne wersje zawarte w raportach MAK/Millera. To raczej cofanie się z wiedzą tych z nas, którzy wierzyli w zawarty w raportach przebieg zdarzeń. Dzisiaj, gdy musimy zdać sobie w sposób oczywisty sprawę z tego, że dotknął nas w kontaktach z Federacją Rosyjską wynalazek XXI wieku – czyli „wojna hybrydowa” (choćby z racji tego, że jesteśmy członkiem NATO) to na nowo musimy przewartościować większość dotychczasowych poglądów na temat okoliczności tamtego dnia. Nie ma co dłużej udawać, że tak nie jest -– Rosja była i jest wrogim dla nas krajem. Wobec tego postępowanie jej władz, odnośnych urzędów, które swoimi decyzjami uniemożliwiły nam bezpośredni udział w badaniu okoliczności smoleńskiej katastrofy, musi być brane przez nas pod uwagę. Także to, że władze FR odmawiają nam (mimo wielokrotnych apeli naszego MSZ np.) oddania naszej własności przecież – wraku samolotu i jego rejestratorów katastroficznych tzw. „czarnych skrzynek”. To musi prowadzić do określonych wniosków, to musi rodzić podejrzenia. Podejrzenia o to, że władze rosyjskie ukrywają prawdę o zbrodniczym zamachu na nasz samolot.

Jedyne dowody, nie pochodzące od Rosjan, wyraźnie podtrzymują takie wnioskowanie. Zdjęcia satelitarne z 5 kwietnia, na którym widać jakieś przygotowania na miejscu wskazanym później jako miejsce upadku naszego Tupolewa, manipulacje czasem rzekomej katastrofy, ewidentne machlojki z zapisami rejestratorów zarówno z wieży jak i MARS BM z Tupolewa – wzmacniają to przekonanie. Co do manipulacji zapisów z wieży i „czarnej skrzynki” – myślę, że za cały dowód wystarczy fakt, że w starych stenogramach zamieszczonych w raporcie Millera czas pierwszego kontaktu radiowego naszego JAKa-40 jest przesunięty o 38 sekund w stosunku do czasu jaki wynika z analiz nagrań z wieży dokonanych ostatnio przez IES w Krakowie na potrzeby śledztwa. Nie jest możliwe, by dało się takie różnice jakimiś obiektywnymi czynnikami wytłumaczyć. Przecież rzekomo tamte stenogramy konfrontowano z zapisami rejestratora ATM – i wszystko wówczas pasowało? Ponadto - nasze instytucje powołane do wyjaśnienia przyczyn katastrofy same nie prowadziły żadnych czynności. Wszystko co mamy pochodzi od Rosjan. Czy to w ogóle jest możliwe? W tej sytuacji? Myślę, że pora powiedzieć wprost – wszyscy ci, którzy starają się ciągle ukrywać fakt, że nasza delegacja zginęła w wyniku „celowego działania osób trzecich”= czytaj – zamachu - to ludzie całkowicie zaślepieni albo co gorzej to wyrachowane trolle działające na czyjeś zlecenie. Przyświeca im wszystko, tylko nie chęć ujawnienia prawdy. Nie ma innego pytania dziś – jest tylko jedno – jak Rosjanie przeprowadzili zamach – a nie czy on w ogóle był.

W kilku ostatnich notkach sformułowałem ogólną koncepcję możliwego scenariusza zdarzeń. Założyłem, że a) wskazane dotychczas miejsce katastrofy jest fałszywe b) biorąc za podstawę zeznania załogi JAKa oraz niektórych innych świadków, którzy odgłosy katastrofy słyszeli – że było jednak inne miejsce przyziemienia Tupolewa w pobliżu – być może nawet katastrofy. Wskazywałem przy tym na jedną dosyć oczywistą okoliczność – gdyby przyjąć, że upublicznione stenogramy choć w części zawierają jakieś prawdziwe dane – to najłatwiej ostatnią fazę lotu Tupolewa da się wytłumaczyć, gdy przyjmie się założenie, że piloci zdecydowali się na zwyczajne, normalne lądowanie. Dlaczego? Wytłumaczyłem to w taki sposób: podążając za wskazówkami wieży piloci Tupolewa lecieli w kierunku lotniska. Odebrali sygnały markerów dalszej i bliższej radiolatarni. Zauważyli światła APMów.  Zapewne jakieś oświetlenie początku pasa lądowania. Tyle, że to były fałszywe markery, fałszywe oświetlenie – i co najgorsze celowe fałszywe naprowadzanie z wieży. W takiej sytuacji byli, przy tych warunkach meteo, zdani właśnie  całkowicie na naprowadzanie z wieży. I dlatego wpadli w pułapkę. Stronę techniczną całej sprawy wyjaśniali blogerzy Aerozolinti i Jeremy Flamewater. Szczególnie warto zapoznać się z notką   http://aerozolinti.salon24.pl/632012,w-jaki-sposob-falszywie-naprowadzano-pilotow

Pozostało – bagatela, prawda? – odnaleźć, wskazać jakieś miejsce, które mogło by być miejscem prawdziwego zdarzenia, miejscem upadku czy przyziemienia Tupolewa. Tutaj trzeba wrócić jeszcze do jednej sprawy – czasu katastrofy. Jednym z czynników, który w zasadzie powoduje uznanie całej oficjalnej narracji za niewiarygodną, jest oś czasowa zdarzeń zawarta w obowiązujących póki co raportach. Przyjęty czas katastrofy - ów 8:41 nie wytrzymuje bowiem próby.  Pierwszy przykład z brzegu – por. Wosztyl kilkakrotnie stwierdził, że czas jego rozmowy z DKL w Polsce, już po uzyskaniu przez niego wiadomości o katastrofie, zarejestrował się o godz. 8:38 w telefonie polskiego rozmówcy. To mówi, że owe wybuchy, które usłyszał, musiały być wiele minut wcześniej. Pierwszy wpis na smoleńskim forum internetowym (smoleńsk-autoforum.ru) z informacją o jakiejś katastrofie zamieszczono o godz. 8:25 (naszego czasu). Tyle, że obraz wyłaniający się z tej relacji jest zgoła inny – samolot miał przyziemić, stracił podwozie i wezwano całe siły strażackie ze Smoleńska. Inne wpisy wskazywały, że to wydarzenie miało miejsce koło centrum KIA, w każdym razie gdzieś w rejonie ulic Kutuzowa, Gubienki bo tam zamknięto właśnie ruch samochodowy. Nie chcę niczego przesądzać. Ale przeprowadziłem samodzielne przeszukanie tego obszaru na kolejnych zdjęciach satelitarnych. I takie coś dostrzegłem:

Okolice autokomisu

/kliknij aby powiększyć/

Porównanie tego obszaru na kolejnych zdjęciach satelitarnych wskazuje na to, że jest miejsce, gdzie na zdjęciach z 11 i 12 kwietnia rośnie jakiś lasek  –  ale tego lasku na zdjęciu z 25 czerwca 2010 roku już nie ma. To mnie właśnie zastanawia - dlaczego ten lasek w całości wycięto, właśnie wówczas? Przecież obok jakieś duże nawet kępy drzew rosną do dziś. Ponadto - miniaturki foto na Google Earth wskazują dodatkowo, że w lasku tym odnaleziono kilka dużych części Tupolewa. M. innymi duży fragment skrzydła jakiegoś samolotu, z którym był ten problem, ze zdaniem kilku blogerów owe skrzydło było "nadprogramowe". Pozostało miejsce odróżniające się bardzo od reszty terenu, jak gdyby wypalone, na którym nie odrosła jeszcze nawet trawa. Zauważmy - to nie jest jakieś przypadkowo wybrane miejsce - to tutaj znaleziono kilka dużych fragmentów Tupolewa. To w pobliżu był zapis TAWS #38. Być może to  tylko tak wygląda podejrzanie i moje podejrzenia są nietrafne. Może ktoś zna i przywoła jakiś argument je  dyskwalifikujący. Może są jakieś wyraźne ku temu przesłanki. W innym razie by to rozstrzygnąć warto się temu miejscu przyjrzeć bliżej. Fakt, że na zdjęciach z 11 i kolejnych dni nie widać tam Tupolewa, jego wraku czy jakichś większych pozostałości o niczym nie przesądza. W tym czasie zaobserwowano na miejscu w Smoleńsku śmigłowce o odpowiednio dużym udźwigu i był czas by to ukryć, posprzątać. Znana jest wypowiedź min. Szojgu, z pierwszych godzin po katastrofie, w której mówił, że Tupolew w trakcie katastrofy przełamał się na dwie części, które leżą od siebie o ok. 800 metrów. Gdy chodzi o relacje świadków to wskazać trzeba na to, że są bardzo rozbiezne co do miejsca upadku Tupolewa. Ale są i takie, które to miejsce lokują właśnie obok autokomisu.   /link do relacji zebranych przez Zespół/

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka