Jerzy Korytko Jerzy Korytko
1603
BLOG

Sprawa ofiar katastrofy smoleńskiej ujawnia kłamstwa i dezinformacje.

Jerzy Korytko Jerzy Korytko Katastrofa smoleńska Obserwuj temat Obserwuj notkę 22

Żadna sprawa tak nie negliżuje kłamstw na temat „katastrofy smoleńskiej” jak sprawa zwłok ofiar. Tekst ten kieruję przede wszystkim do tych, którzy ciągle wierzą w oficjalną wersję przebiegu zdarzeń. Może te kilka przytoczonych poniżej faktów uzmysłowi im skalę manipulacji i fałszerstw do jakich posunięto się przy wyjaśnianiu tych wszystkich okoliczności.

Po pierwsze – w tak ważnej sprawie, gdy badane są przyczyny największej katastrofy lotniczej w historii świata, w której zginął nie tylko Prezydent naszego kraju ale całe dowództwo wojskowe a także znaczna część elity politycznej Polski – popełniono fundamentalne błędy, zaniechania. To katastrofa o skali, znaczeniu niespotykanym dotąd. I przy badaniu takiej sprawy, dążąc rzekomo do jej wyjaśnienia – raporty końcowe powołanych komisji, rosyjskiej MAK i naszej komisji Millera sprawie ofiar katastrofy nie poświęcają ani jednego zdania! Tzn. że co? Wszyscy przeżyli katastrofę? Jak można w ogóle uciekać od tego zagadnienia? Udawać, że nie istnieje?

Powstaje pytanie – dlaczego tak się stało? Lektura polskich uwag do raportu MAK przynosi częściową odpowiedź na to. Otóż Rosjanie nie przekazali naszej stronie żadnej dokumentacji z tym związanej. Pisałem na ten temat wielokrotnie. A ponieważ nie dopuszczono naszych przedstawicieli do miejsca katastrofy w pierwszych dniach po zdarzeniu – nie mieliśmy też żadnej własnej wiedzy w tym względzie. Są niezbite dowody tego, że tak właśnie było. Wystarczy zajrzeć na stronę internetową NPW i przeczytać jakie czynności były na miejscu katastrofy wykonane przez polskich biegłych. Otóż – żadne. Z wystąpienia Seremeta w Sejmie, w trakcie debaty smoleńskiej, 12 września 2012r. wiemy, że Rosjanie zablokowali dostęp naszych przedstawicieli do śledztwa aż do 13 kwietnia. Piętrząc trudności formalne. Czyli reasumując – do dziś nie mamy pełnej dokumentacji związanej z akcją ratowniczą, z wyjaśnieniem okoliczności odnalezienia zwłok, ich identyfikacji etc. Żadnej dokumentacji video czy też fotograficznej. Natomiast ta dokumentacja, która została naszej stronie przekazana jest w przeważającej części wadliwa. A można nawet podejrzewać, że fałszywa. Od dawna wiadomo o tym. Szczególnie wyraźnie widać to na przykładzie wysiłków rodziny tragicznie zmarłej Anny Walentynowicz by ustalić co się z jej zwłokami stało. Do dziś tego nie udało się zrobić. Mimo ekshumacji. Na pokładzie Tupolewa leciało 21 kobiet. I Rosjanie przysłali komplet 21 akt poświęconym ofiarom-kobietom. Ale żaden z tych kompletów akt nie opisuje, nie odnosi się do Anny Walentynowicz. Rodzina nie zgadza się z tym, że okazane jej zwłoki po ekshumacji w Polsce  - to te same zwłoki, które im okazywano w Moskwie. Tam nie mieli wątpliwości. Dlaczego teraz się to nie zgadza? Co wobec tego należy sądzić o postawie strony rosyjskiej biorąc pod uwage powyższe fakty? Czy nie należy sądzić, że mają coś do ukrycia? Że wersja "katastrofy" przekazywana przez nich niekoniecznie jest prawdziwa? Te i inne jeszcze okoliczności, o ktorych pisałem niejdnokrotnie, nakazują tak właśnie sądzić. A z czym mamy do czynienia? Z kapitulacją naszych władz? Powielaniem tez raportu MAK?

Niedawno blogerka MMariola opublikowała tutaj list otwarty wdowy po gen. Kwiatkowskim – oto jego fragment:

Rok po katastrofie prokuratura prze­słuchała nas na zlecenie prokuratury ro­syjskiej, pytając m.in., gdzie mąż leczył zęby, jakie miał operacje, kiedy i gdzie leżał w szpitalu. Dlaczego o to pytano? Czy po to, żeby było można spreparować dokumenty?

Przeglądając dokumentację w pro­kuraturze 3 lata po katastrofie, dowie­działam się, że część ciała mojego męża pochowano na cmentarzu na Powązkach. [wyjaśnienie: grób generała znajduje się w Krakowie] Niestety nikt mnie o tym nie powiadomił i niestety są kolejne wątpliwości oraz braki w dokumentacji medycznej. Nie są znane miejsca pochówku fragmentów, których nie ma w grobie, a które były w Moskwie. Córki napisały pismo do pro­kuratury z pytaniem, gdzie jest ich tata. Otrzymałyśmy odpowiedź, że wciąż cze­kają na informację z Moskwy.

18 kwietnia 2014 r. Żandarmeria Woj­skowa poinformowała wszystkie rodziny, że są jeszcze do odebrania rzeczy po na­szych bliskich. Byłam bardzo zaskoczona – skąd się wzięły? Okazało się, że znaleźli je we wraku jesienią 2013 r. Były to płasz­cze, duże torby i wiele innych rzeczy. Przywiozłam stamtąd też rzeczy męża. Pytam więc: jak przeszukany został wrak po katastrofie? Jak można wierzyć obec­nej pani premier, która kłamała, że zro­biono to z najwyższą starannością?        Przez 41 lat patrzyłam na ogromną odpowiedzialność mojego męża. Było nie do pomyślenia, aby nie był osobiście przy każdej zamykanej trumnie poległego żoł­nierza. A jak potraktowano jego same­go? Nawet nie wiemy, co jest w trumnie mego męża, bo nie mamy jeszcze pełnej dokumentacji medycznej. Jak my mamy normalnie żyć i zamknąć czas żałoby? 

Zastanawiające – podobnie jak w wypadku Św. Pam. Anny Walentynowicz rodzina ma podstawy by sądzić, że w grobie nie znajdują się zwłoki Generała Kwiatkowskiego w takim samym stanie, w jakim okazano im je w Moskwie, że jakieś fragmenty jego ciała, które okazano im wówczas, gdzieś zaginęły. Prokuratura zdaje sobie z tego sprawę – ale nic nie robi, jest bezsilna. „Wciąż czeka na informacje z Moskwy”. Czy można wobec tego mówić o przypadku?

Teraz zestawmy te informacje z tym, co po katastrofie zrobiono u nas – wbrew prawu w niezrozumiałym pośpiechu dokonano pochówków ofiar katastrofy. Wbrew prawu – ponieważ nie było wymaganej do tego dokumentacji. Podstawowy wymóg prawny – musi być akt zgonu a wypadku śmieci w katastrofie także wynik sekcji zwłok. I tego nie było. To karalne zaniechanie. Nie przeprowadzono żadnych badań, sekcji zwłok itp. – a nawet zabroniono otwierania zalutowanych w Rosji trumien. Dlaczego? Dlaczego odstąpiono od pozyskania podstawowych informacji mogących rzucić światło na okoliczności zdarzenia? Przecież to jest bardzo znacząca wiedza, którą można przy okazji sekcji pozyskać. Dlaczego świadomie dopuszczono do dzisiejszej sytuacji, kiedy nie wiemy, gdzie niektóre zwłoki w ogóle się znajdują? Dlaczego prokuratura odmawia rodzinom ofiar katastrofy pomocy w wyjaśnieniu licznych wątpliwości? Dlaczego ukrywa się przed opinią publiczną zakres rosyjskich matactw i wyglądających na zupełnie świadomie dokonanych profanacji zwłok? Tak, można tak twierdzić – już dwie rodziny mają podstawy, by to sugerować. Zwłoki ich bliskich w innym stanie okazywano im w Moskwie – a w zupełnie innym znalazły się w trumnach przysłanych do Polski. Dlaczego? Typowy rosyjski bałagan? Kto sięga po takie usprawiedliwienie? W trumnie naszego Prezydenta znalazła się pewna część ciała innej ofiary? W spodniach z lampasem? Jak to stwierdzono lakonicznie wiele miesięcy po fakcie? Czy można myśleć w ogóle o tym, że mogło to być wynikiem „bałaganu”? Kto wierzy w "bałagan" gdy idzie o zwłoki Prezydenta RP? Przy którego sekcji asystować miał gen. Parulski? Podaję te kilka podstawowych faktów pod rozwagę.

 

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka