Jerzy Korytko Jerzy Korytko
7528
BLOG

Kwiecień 2010 - tajemnicza wizyta gen. PETRAEUSA w Polsce.

Jerzy Korytko Jerzy Korytko Katastrofa smoleńska Obserwuj temat Obserwuj notkę 8

W oczekiwaniu na kolejny ruch w sprawie smoleńskiego śledztwa ze strony „dobrej zmiany”. Nie żebym spodziewał się jakiegoś przełomu. Grają „wrzutkami” – ciekawe jaka będzie kolejna. O ile w ogóle będzie.

Powrócę do sprawy, którą sam nigdy wcześniej się nie zajmowałem. Ponieważ uważałem, że  z faktu jej zaistnienia nic nie wynika konkretnego. Takiego co jednoznacznie wskazywało by na jakiś związek ze Smoleńskiem. Chodzi mi o wizytę gen. USA – Davida Petraeusa w Warszawie, w kwietniu 2010 roku.

Nigdy wcześniej nie szukałem jakichś związków tej wizyty ze Smoleńskiem. Czytałem kilka tekstów temu poświęconych, obejrzałem też kiedyś wypowiedź Grzegorza Brauna o tej wizycie, poznałem pytania, które w związku z tym stawiał. Co dzisiaj sądzę o tym. No cóż, dalej nie chcę tego przesądzać. Może to była przypadkowa sprawa. Ale….

Ale jedno z pytań jakie postawił Grzegorz Braun sprawia mi kłopot. Nie pozwala zapomnieć o sprawie. A dotyczy  rzeczy ważnej. Chodzi o czas wizyty. I nie tyle o to, że to było tuż przed Smoleńskiem - chodzi o jej czas trwania. Uściślijmy fakty – na stronie MON podana jest data tej wizyty na dni 6-8 kwietnia 2010 roku. / link/ Grzegorz Braun mówił o dniach 7-9 kwietnia. Nie potrafię tej rozbieżności wyjaśnić. Może ktoś podrzuci to w komentarzu. To ważne.

Ale ważniejsze jest coś innego. Petraeus był wówczas wysokiej rangi dowódcą w armii USA. Zajmował kilka ważnych funkcji – głównodowodzący oddziałami USA w Iraku czy Afganistanie. Wkrótce (czerwiec 2011) miał zostać szefem CIA. Co to może oznaczać. Być może jego nominacja i przejście do CIA poprzedził jakiś okres wstępnego zaangażowania. Po drugie – nie do końca jasny był cel przybycia Petraeusa do Polski. Otrzymał jakieś odznaczenia, odbył kilka spotkań – czy to wygląda prawdopodobnie? Trzy dni w Polsce, w peryferyjnym dla interesów USA kraju? Czy Amerykanie mogli go przysłać z misją np. negocjowania większego zaangażowania militarnego naszego kraju w operacje amerykańskie? To nie jest chyba robota dla żołnierza – bardziej dla polityka, którym Petraeus nie był.  Tak więc po co przyjechał aż na 3 dni? Spójrzmy na inne pytania tej wizyty dotyczące. Co Grzegorz Braun mówił na ten temat. Postawił oczywiste pytanie – czy służby amerykańskie przysłały Petraeusa ponieważ prowadziły u nas jakąś operację – i jego obecność była konieczna do jej nadzorowania? Czy ta operacja wiązała się ze sprawą Smoleńska? Czy też przeoczyli oni to zagrożenie? Tutaj nie ma dobrej odpowiedzi. Ale ta druga ewentualność, że to przeoczyli, że tego nie wiedzieli iż takie zagrożenie było – nie wygląda prawdopodobnie. Dlaczego? – ponieważ jest sprawa meldunku wywiadowczego. O którym to meldunku wdowa po gen. Błasiku – Pani Ewa Błasik mówiła, że mąż wiedział o nim  co najmniej tydzień przed 10 kwietnia. Co więcej – meldunek ten został 9 kwietnia w godzinach późnowieczornych upubliczniony – co było swojego rodzaju ewenementem, ponieważ służby wywiadu nie mają zwyczaju takich informacji publikować przed faktem. To się nigdy w przeszłości nie zdarzyło.

W takiej sytuacji pogląd, że wizyta Petraeusa nie miała związku z wylotem naszej delegacji do Smoleńska nie ma dużego prawdopodobieństwa. Przebywał przecież kilka dni u nas, prawie dokładnie w okresie najgorętszych przygotowań do wylotu delegacji,  mając wiedzę, że istnieje bardzo prawdopodobne dla niej zagrożenie.

Tym bardziej, że łatwo skonstruować hipotetyczny scenariusz powodów jego obecności. Taki, zakładający ścisły związek między tymi wydarzeniami. Bo mogło być tak:

Na wiadomość, że Lech Kaczyński, mimo informacji wywiadu, iż jego ewentualny wyjazd na uroczystości smoleńskie jest zagrożony atakiem terrorystycznym – nie chce zrezygnować z udziału w nich – USA przysyłają do nas Petraeusa by dopilnował najważniejszych spraw na miejscu. Po pierwsze – by zrobiono wszystko by udaremnić zamiary terrorystów ewentualnie odwieść ich od tych zamiarów. Dlatego upubliczniono fakt obecności Petraeusa w Polsce. Przecież nie musiano tego robić. Dlatego upubliczniono meldunek wywiadu. Te działania miały przekonać sprawców, że ich zamiary zostały rozpoznane i nie ma mowy by pozostały bez odwetu. Gdyby je podjęto. O tym, że tak było może również świadczyć taka informacja z 7 kwietnia: oto tytuł z Onet:pl -  Ważna wojskowa wizyta w Polsce; ostrzeżenie generała  tyle, że   w treści artykułu nie ma najmniejszej wzmianki o tym - kogo lub przed czym Petraeus ostrzega. Dziwne, prawda?  Już samo to mówi wystarczająco wiele. To nie było przypadkowe. To wygląda na ostrzeżenie kogoś ponad głowami czytelników, na grę z kimś nie wskazanym wprost. Tyle działania jawne. Po drugie – przeprowadzono operację „Okęcie” której celem było utrudnienie ewentualnego ataku na samolot z Prezydentem na pokładzie.  W trakcie tej operacji przesadzano pasażerów i nie wiadomo kto jakim samolotem poleciał. Przypomnę, że przesadzano (oficjalnie to podano) dziennikarzy, pierwsze informacje zaś ze Smoleńska mówiły, że Prezydent poleciał JAKiem. To tyle co można było zrobić by zapobiec nieszczęściu. Ale na tym rola Petraeusa nie kończyła się zapewne. Skąd wiadomo dokładnie kiedy opuścił nasz kraj? Interesy USA wymagały jeszcze czegoś innego. Gdyby jednak terroryści nie odstąpili od swoich zamiarów i gdyby swój cel osiągnęli…. Petraeus miał wówczas (prawdopodobnie) zadbać o to by sytuacja nie wymknęła się spod kontroli i nie przerodziła w globalny konflikt. Zapewne USA nie były przygotowane wówczas na otwarty konflikt ( a dzisiaj są? to jest pytanie….) i go nie chciały najwyraźniej. Dlatego opracowano sposób by go uniknąć. Tym sposobem była budowa smoleńskiego kłamstwa, ukrycie aktu agresji jakim był Smoleńsk - cokolwiek wówczas miało miejsce. I to trwa do dziś. Nie ma takiej opcji, by kłamstwo  w tej sprawie pozostało nie zauważone przez główne państwa NATO. To wykluczone. W dobie totalnej inwigilacji? Tak więc - jeżeli je zbudowano - a przecież to oczywiste dziś, że tak - to kto właściwie za nim stoi?

Czy cokolwiek poza intuicją potwierdza taki scenariusz? Myślę, że tak. Przecież od początku wielu komentatorów zwracało uwagę na to, że nagle ukazało się tyle zdjęć satelitarnych okolic Smoleńska…. rejonu katastrofy, z kwietnia 2010…. Miejsca, które w przeszłości nikogo nie interesowało…. A wówczas „cyknięto” tyle zdjęć…. zdjęć, które trzeba zamawiać tygodnie wcześniej…. Czyli >>>> kto wiedział? Kto te zdjęcia zrobił? Kto je dał naszemu rządowi? Wojny nie było. Ale konflikt USA – Rosja narasta…. końca nie widać…. to już nie tylko sankcje….. A Petraeus? Najwidoczniej wysoko oceniono jego profesjonalizm i przydatność dla wywiadu amerykańskiego bo wkrótce został szefem CIA.

 

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka