Jerzy Korytko Jerzy Korytko
1226
BLOG

Okęcie - dziennikarze lecą Jakiem. Matactw ciąg dalszy.

Jerzy Korytko Jerzy Korytko Katastrofa smoleńska Obserwuj temat Obserwuj notkę 0

Pojawiła się nowa informacja, interesująca, mająca znaczenie dla ostatnich moich dociekań. http://wiadomosci.onet.pl/kraj/pawel-wudarczyk-w-ustalmy-jedno-wbito-mi-do-glowy-ze-jestem-klamca-oszustem-i-ze/bbz2tw

W rozmowie na antenie onet.pl Paweł Wudarczyk uściślił, odniósł się do tego wszystkiego co wyławiano z jego relacji bezpośredniej ze Smoleńska, 10 kwietnia. Przede wszystkim sprostował, zwalił na przejęzyczenie, mylną interpretację sytuacji,  jego sugestię, że był inny samolot z jakąś drugą częścią delegacji. Pomylił samolot z pociągiem.Przyjmuję to do wiadomości. Niech będzie. Mógł się pomylić? No mógł. Gdyby jakimś przypadkiem pan Wudarczyk przeczytał ten tekst – to chcę mu powiedzieć, że moja i innych blogerów dociekliwość, rozpatrywanie, branie pod uwagę strzępków informacji, które odnaleźć można na temat wydarzeń 10 kwietnia – jest prostą reakcją na pozorację śledztwa w wydaniu instytucji do tego powołanych. Nikt nie miał zamiaru komplikować mu życia bez powodu. Ale inna podana przez niego obecnie informacja jest ważna. Powiedział, że nieprawdą jest to, że oni wszyscy sądzili przed 10 kwietnia, że polecą Tupolewem. Otóż nie – od początku wiedzieli, że polecą JAKiem. I z takim twierdzeniem zgodziła się obecna w studiu red. Agnieszka Lichnerowicz, która również uczestniczyła w tym locie. To ważne uściślenie. Pamiętajmy również, że pierwsze komunikaty o tragedii mówiły o "katastrofie prezydenckiego JAKa". To się nie wzięło z niczego. To wzmacnia tezę o zmianie samolotu dla Prezydenta w ostatniej chwili.

Dzisiaj korzystając z tej informacji odniosę się ponownie do sprawy „Okęcia”. 

Co to za „katastrofa lotnicza”, której miejsce jest preparowane wiele dni przed jej rzekomym zaistnieniem? Co to za „katastrofa”, której przygotowania noszą ślady tylu celowych, zdradzieckich zaniechań i manipulacji? Dziś jeden tylko wątek – jaki był plan lotów delegacji na dzień 10 kwietnia, w świetle oficjalnych dokumentów.

Pierwsza chronologicznie ważna informacja pojawia się w czyimś zeznaniu przywołanym przez prokuraturę. Nie wiadomo kto zeznaje czy też przekazuje informację. Oto ona:”… „…Pierwsze spotkanie organizacyjne miało miejsce u Jacka Sasina na Wiejskiej. Było to na początku marca 2010 roku. W spotkaniu udział wzięli Katarzyna Doraczyńska, Marcin Wierzchowski, dyrektor Biura Kultury, Jacek Sasin, Dariusz Jankowski z zespołu organizacyjnego. Spotkanie dotyczyło omówienia projektu programu uroczystości. Spotkanie prowadził Jacek Sasin. Program był oznaczony klauzulą jego ważności na dany dzień, czyli była to wersja programu na dzień spotkania i dotyczył wizyty Prezydenta 10 kwietnia 2010 roku, kiedy wiadomym było, że Premier złoży wizytę 7 kwietnia 2010 roku. Na tym spotkaniu omawiano listę gości, czyli skład delegacji. W pewnym momencie została podjęta decyzja, że dziennikarze polecą samolotem Jak. Przyjęte było, że dziennikarze lecieli jednym samolotem z Prezydentem”.

Dodajmy do tego zeznanie dyplomaty rosyjskiego Jurija Aleksiejewa. Zacytuję fragment: „…W marcu 2010 roku MSZ Rosji otrzymało notę Ambasady RP z dnia 22 marca z prośbą o zgodę na przelot i lądowanie na lotnisku w Smoleńsku polskich samolotów Tu154M nr boczny 101 i JAK-40 nr boczny 044 z Prezydentem Lechem Kaczyńskim na pokładzie.

Czyli – teraz nie ma wątpliwości. Rozwiewa je ostatecznie ostatnia wypowiedź Wudarczyka. Od początku dziennikarze wiedzieli, że polecą JAKiem. Przyjęte było, jak ustaliła prokuratura, że  latali razem z Prezydentem. I tak było zaplanowane. Teraz trzeba wyjaśnić jedno. Jak to możliwe, ponieważ dziennikarzy było około 15, ostatecznie poleciało 13 – a w JAKu Wosztyla (nr 044) o którym mówi claris było tylko 14 miejsc. I tutaj z pomocą przychodzą nam kolejne dokumenty. Z raportu Millera. Są też cytowane przez prokuraturę. Oto ważna informacja. Dowódca 36 SpecPułku wydał mylny rozkaz nakazujący przeprowadzić lot do Smoleńska samolotowi JAK o numerze 045. A ten JAK ma 18+2 miejsca pasażerskie. Tak więc wspólny lot Prezydenta z dziennikarzami był w tej sytuacji teoretycznie możliwy. Ale może od początku plan był inny, i ten JAK dla Prezydenta był tylko na papierze, na okres przygotowań. Przecież ostatecznie poleciały samoloty zgłoszone clarisem. Czyli "pomyłka" była elementem planu prowadzącego do wysłania Prezydenta Tupolewem do Smoleńska. Pytanie – czy była jakaś "podkładka" pod  pomyłkę Dowódcy SpecPułku? Czy można znaleźć jakąś przyczynę tego? Właśnie tak. To ślady matactw bez najmniejszej wątpliwości. A tak to wygląda konkretnie:

„…"Ostatecznie w dniu 8 kwietnia 2010 roku Grzegorz Cyganowski przekazał drogą elektroniczną do Szefostwa Służby Ruchu Lotniczego SZ RP i 36SPLT numery zgód na 10 kwietnia 2010 roku dla samolotów TU154M i Jaka-40. Zgoda na przelot dla samolotu TU-154M (nr rejestracyjny 101) miała numer 176 CD/10, a dla samolotu Jak-40 (nr rejestracyjny 045) numer 177 CD/10”.

Czyli – pracownik ambasady RP w Moskwie przekazał błędną informację, którą sam sprokurował albo mu taką przekazano – że ma lecieć JAK o nr 045. A przecież claris nr 051 dotyczył samolotu Jak 40 znak rej. 044. Ambasada przekazała to stronie rosyjskiej notą z dnia 22 marca. A dyplomata rosyjski potwierdził, że to otrzymano, w takiej formie.

W innym miejscu „uzasadnienia umorzenia” znajduje się jeszcze inna informacja: "...W dniu 9 kwietnia 2010 roku Ministerstwo Spraw Zagranicznych FR w odpowiedzi na notę z dnia 22 marca 2010 roku skierowało do Ambasady RP w Moskwie notę, w której poinformowało, iż kompetentne rosyjskie organa wydały następujące pozwolenia na przelot specjalnych samolotów RP nad terytorium Federacji Rosyjskiej w dniu 10 kwietnia 2010 roku na trasie Warszawa –Smoleńsk - Warszawa tj. nr 176 CD/10 - numer lotu PLF 101 (znak rejestracyjny 101) oraz nr 177 CD/10 - numer lotu PLF 031 (znak rejestracyjny 044)". Tutaj pełna zgodność z clarisem ale i oczywista sprzeczność z treścią zgody przekazanej przez Cyganowskiego. Ale sedno sprawy jest w tym:

Najwyższa Izba Kontroli badająca też te same sprawy ustaliła, że żadnej odpowiedzi rosyjskiej na piśmie na naszą notę dyplomatyczną do dnia 10 kwietnia nie było. Jej kontrolerom pracownicy ambasady mieli oświadczyć, że dostali zgodę rosyjską ale telefonicznie. Jednak żadnego dowodu nie przedstawili. Ten fakt, ustalenia NIK w tym zakresie, dostrzega prokuratura, odnotowuje go – ale nie wyciąga żadnych wniosków. Wg NIK nota rosyjska „została uzupełniona” w sierpniu 2010 roku. To oczywisty dowód matactw. Chciano ukryć fakt braku zgody na dzień 10 kwietnia.
 

Inna zastanawiająca sprawa. Jest kwestia zgody na przelot nad terytorium Białorusi. Prokuratura nie przytoczyła  faktu zgody strony białoruskiej na przelot JAKa. W stosunku do lotów w dniu 7 kwietnia – zgody wymagane, na wszystkie samoloty - były. A 10 kwietnia - nie. Tak to wyglądało: „…W dniu 7 kwietnia 2010 roku Ambasada RP w Republice Białoruś przekazała Szefostwu Służby Ruchu Lotniczego i Koordynatorowi 36 SPLT zgodę Ministerstwa Spraw Zagranicznych, zezwolenie Departamentu ds. Lotnictwa Republiki Białorusi na wykorzystanie przestrzeni powietrznej Białorusi przez samolot TU-154, wykonujący 10 kwietnia 2010 roku rejs nr PLF 101.”

To wygląda na ogólnikowe omówienie dokumentacji od Białorusi. Oczywiście, ważniejsza była zgoda dla Tupolewa. Ale to, że nie przytacza się dosłownego brzmienia dokumentu, pomija się fakt zgody na przelot dla JAKa jest również zastanawiające. Kto wie, może w dokumencie było coś niewygodnego dlatego tak to potraktowano.

Na jaką całość się to składa. Otóż szczęśliwym zbiegiem okoliczności pojawia się „błąd”. Wpływa on na wydanie błędnego rozkazu Dowódcy 36 SpecPułku. Do przelotu 10 kwietnia wyznacza on Jaka o nr 045 z 18+2 miejscami pasażerskimi. Trzeba dodać, że pracownicy Kancelarii Prezydenta nie znają w ogóle szczegółów tego wszystkiego. Przebiegu korespondencji, clarisów, zgód. Ale w dniu odlotu JAK 045 się rzekomo „psuje”. Ponieważ innego tej wielkości nie ma i jeszcze dodatkowo – posiadającego zgodę na przelot do Smoleńska – Prezydent RP wsiada do Tupolewa. To najbardziej prawdopodobny scenariusz- choć trzeba uczciwie powiedzieć, że nie jedyny. W tej sytuacji dziennikarzy przesadza się do drugiego JAKa. Nimi nie ma co się za bardzo przejmować. I wszyscy lecą do Smoleńska. Bez ważnej zgody na lądowanie. Na zamknięte lotnisko. W raporcie Millera jest taka informacja: W dniu 8.04. Naczelnik Wydziału FR DW MSZ poprosił o jak najszybsze przekazanie numeru zgody na przelot i lądowanie, ponieważ na lotnisku w Smoleńsku nikt nie wie o zgodzie na lądowanie samolotu z Prezydentem. W rzeczywistości zgoda jeszcze nie została wydana przez stronę rosyjską.  Kłamstw w dokumentacji nie da się niczym wytłumaczyć. Tu nie mogło chodzić o "oszukanie Rosjan" w celu poprawy np. bezpieczeństwa lotu Prezydenta. Przecież Rosjanie wiedzieli co dali. Te fałszywe informacje oznaczają jedno - były potrzebne u nas, w Polsce. Kogoś tutaj miały wprowadzić w błąd. 

Tak zastawiono pułapkę na naszego Prezydenta. I, niestety, wiele wskazuje na to, że przy czynnym udziale naszej strony.

P.S. Ostateczne wyjaśnienie wydarzeń 10 kwietnia tutaj:  http://jerzy.korytko.salon24.pl/739349,ujawniam-okolicznosci-10-kwietnia-tajemnica-katastrofy-rozwiazana

 

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka