Jerzy Korytko Jerzy Korytko
1485
BLOG

Kilka słów na temat KOR.

Jerzy Korytko Jerzy Korytko Katastrofa smoleńska Obserwuj temat Obserwuj notkę 25

Chcę swoje spostrzeżenia, przemyślenia dotyczące okoliczności powstania i działalności KOR zachować, choćby w tej formie. Może ktoś to przeczyta, może komuś się to przyda – chociażby dla kontrapunktu własnych poglądów na sprawę.

Obalenie Gierka nie wzięło się z niczego. To nie był splot przypadkowych zdarzeń.  Rezultat sytuacji, która powstała po sierpniowych, „spontanicznych” co do genezy, strajkach w całej Polsce. Z dzisiejszego punktu widzenia widać to wyraźnie. To była powoli, systematycznie przygotowywana operacja za którą stała Moskwa i tajne służby. Bo o tym wszystkim zdecydowano w Moskwie. To tam te wydarzenia zaplanowano, tam zdecydowano o usunięciu Edwarda Gierka. Przebieg zdarzeń po 1981 roku potwierdza taki pogląd. Dziś widać, że Polsce w przemianach 1989 roku wyznaczono szczególną rolę. To "Solidarność", jej istnienie, jej program - miał uzasadniać dlaczego jednego w istocie dnia upadł i Żiwkow i Ceausescu i Honecker i inni. Obalono mur berliński. Rozpadł się Pakt Warszawski. Można stwierdzić - to niemożliwe, że mogliśmy tak dać się wówczas oszukać. A jednak. Widać, że kontrolowane zwinięcie sowieckiej obecności wprost w tym regionie zostało zaplanowane lata wcześniej. Zapewne był to efekt porozumień zawartych w Jałcie/Poczdamie. Bo jak ujawnił brytyjski dziennik The Observer w Poczdamie Wielka Trójka przekazała Stalinowi "obronę demokracji na terenach wyzwolonych przez Armię Czerwoną na lat 50". A później? Co po tym? No właśnie. Przemiany 1989 roku. Ale porozumień nie można ujawnić. Może to nie koniec układu.  Trzeba to było zataić, przykryć. I do tego była im potrzebna jakaś przykrywka -  dlatego powstała "Solidarność". Listek figowy przemian. Ale to pokazuje również jak planiści KGB na lata naprzód rozgrywają polityczne układanki.

Do roku 1976 akcje strajkowe w Polsce, szczególnie w latach 60-70-tych miały miejsce niezwykle rzadko. A nawet jak się gdzieś coś takiego zdarzyło – to nigdy opinii publicznej o tym nie informowano. Jedyny wyjątek to rok 1970. Ale wówczas nie mieliśmy do czynienia z typowymi strajkami. To wówczas przerodziło się w zamieszki uliczne. Polała się krew.  Doprowadzono do Wydarzeń Grudniowych, podobnie jak w 1956 roku do Poznańskiego Czerwca, ponieważ  w PRL-u nie było demokratycznych mechanizmów zmiany władzy. Dlatego - jak znaleźli się odpowiednio silni przeciwnicy aktualnego kierownictwa - wywoływano takie wydarzenia. Zmiany na szczytach władzy wymuszać musiał „gniew ludu”. I to robił.

Jednak przelewanie krwi widocznie uznano w cywilizującym się „realnym socjalizmie” za rzecz już nie do zaakceptowania. Nowi "władcy" nie chcieli mieć krwi na rękach. Należało znaleźć inną drogę. Tak więc strajki – ale strajki globalne. „Spontaniczne” i „masowe”. Na znacznym obszarze kraju. Tylko wówczas mogły być skuteczne, przynieść pożądany rezultat. Pojedynczy strajk by tego nie zapewnił. Ale jak to zrobić, gdy w Polsce zanikła całkowicie tradycja strajkowa? Gdy ludzie, zniechęceni przez lata represjami za drobniejsze przewinienia, zapomnieli o tym, uznali, że to nie ma szans? Tym bardziej, że nie było prawdziwej reprezentacji interesów pracowników. Nie było też możliwości legalnego strajkowania. Nie było też żadnych przykładów na to, że w wyniku strajku można cokolwiek uzyskać. Wręcz przeciwnie. Choćby w 1970 r. Wobec tego – społeczeństwo trzeba było do tego ponownie „przyzwyczaić” , „oswoić” je ze strajkami, „nauczyć” jak się je robi. I temu służył rok 1976. I lata następne. Zorganizowano poważne akcje strajkowe, w Radomiu , w Ursusie. Strajki, które niewiele strajkującym dały. Ale zrobiły jedno. Pokazały, że można. I pokazały, że być może innej drogi nie ma. Po 1976 roku bowiem zaczęła się załamywać, jak na zamówienie, sytuacja gospodarcza w naszym kraju. Ale w 1976 roku i latach następnych zrobiono jeszcze coś innego. Bardzo ważnego. Otóż jawną albo niejawną działalność rozpoczęło u nas kilka organizacji opozycyjnych. Przypomnijmy te ważniejsze. Komitet Obrony Robotników (1976). Ruch Obrony Praw Człowieka i Obywatela(1977). Wolne Związki Zawodowe (od 1978). Konfederacja Polski Niepodległej (1979). Te dwie sprawy łącznie – strajki i organizacje opozycyjne miały za zadanie obudzić odwagę społeczeństwa, by odpowiednio zareagowało gdy przyjdzie właściwy moment.

Mam podejrzenie graniczące z pewnością, że za powstaniem tych organizacji stała SB. Ale nawet jak jakiejś organizacji nie stworzyła  to w oczywisty sposób dążyła do jej penetracji. Infiltracji. Przypomnę jak to wyglądało w wypadku „Solidarności”. Porozumienia sierpniowe podpisywali w Gdańsku – Wałęsa, w Szczecinie – Jurczyk, w Jastrzębiu – Sienkiewicz. Każdemu z nich w przyszłości postawiono zarzuty uwikłania agenturalnego. Słabością organizacji demokratycznych, ich piętą achillesową, jest ich otwartość na akces.[1]

Przy odpowiednim legendowaniu SB mogła do każdej takiej organizacji wprowadzić  swoich ludzi. Niekiedy całkowicie przejmując nad nią kontrolę. Agenci zawsze byli najbardziej radykalni w poglądach, odważni, bezkompromisowi. Dlatego uzyskiwali łatwo, także dzięki wsparciu innych agentów, znaczącą popularność i uznanie. To umożliwiało im wywieranie istotnego wpływu na działalność organizacji, w której szeregi przeniknęli. Ja nie mówię, że wszyscy w tych organizacjach byli „umoczeni”. To nie. Jednym z innych celów powoływania czy kontrolowania takich organizacji przez tajne służby PRL było identyfikowanie osób rzeczywiście zamierzających działać przeciwko władzy. Ale to wcale nie było sprzeczne z celem głównym wyznaczonym takiej organizacji. Po latach Edward Gierek w swojej książce "Przerwana dekada" sugerował, że to tajne służby PRL zakładały albo kontrolowały wszelkie organizacje opozycyjne. A szczególnie KOR. Jeszcze jedno - przygotowania do strajków 1976 roku musiano zacząć wcześniej. To by świadczyło o tym, że Gierek nigdy nie był akceptowany przez Moskwę. W 1968 roku nie udało się obalić Gomułki i zastąpić go Moczarem. Kto wie może Moczar był planowany ponownie w grudniu 1970 na stanowisko 1 Sekretarza PZPR. Ale za sprawą jakichś wewnętrznych rozgrywek jego kandydatura wówczas znowu przepadła.

Zdaję sobie sprawę z tego, że mój pogląd, iż to SB stała za powstaniem tych wymienionych organizacji albo  je co najmniej kontrolowała, wpływała decydująco na  ich działalność  - nie  spotka się dziś z powszechnym zrozumieniem. Zadbano o to budując przez lata jednostronny, laurkowaty wizerunek KOR. Spójrzmy jednak na skuteczność SB w infiltrowaniu „Solidarności”. Na trzech liderów tego związku podpisujących Porozumienia Sierpniowe - wszyscy zwerbowani przez SB . Dlaczego mamy wobec tego uważać, że KOR był wyjątkiem? To raczej wykluczone, żeby takich osób w KOR nie było. To znaczy zaledwie, że nie potrafimy ich zidentyfikować. Taki pogląd jest tym bardziej prawdopodobny, gdy zauważymy, iż Gierek w „Przerwanej dekadzie” przytaczał wypowiedzi Milewskiego, że SB „w pełni kontroluje działalność KOR”. Czy ma sens powoływanie się na słowa Gierka. No cóż, Gierek był internowany, pozbawiony stanowisk, mógł o swoich oprawcach  słowo prawdy powiedzieć. Jego przyjaciel Zdzisław Grudzień, 1 Sekretarz w Katowicach, również internowany, zmarł wówczas.  Zresztą to świadectwo nie jest decydujące. Czy nie wystarcza, że KOR był główną, najbardziej znaną organizacją opozycyjną wówczas? Przed powstaniem "Solidarności" oczywiście. Czy to możliwe by nie znalazł się na celowniku tajnych służb PRL? W newralgicznym okresie przedsierpniowym to była najbardziej znana organizacja opozycyjna. Jej działalność była szeroko komentowana w zagranicznych mediach. Jej członkowie powinni być groźni dla reżimu. Tym bardziej to dziwne, że skład KORu był jawny. Po 1989 roku jednak  żadnych istotnych akt esbeckich wskazujących na istnienie tam agentury nie odnaleziono. To musi budzić zastanowienie. Zero, nic? Nie było niczego takiego? Żadnej agentury w KORze? A może  tylko wyczyszczono akta z niezwykłą starannością? Zatarto ślady? Na marginesie - założyciele KOR (jak sami o tym mówią) czyli Macierewicz i Naimski, gdzieś tak na lat 40 z górą "zapomnieli" o swoich zasługach. Nie przypominali tego. Dopiero ostatnio. Czyżby osiągnięto pewność, że KOR nie będzie złym balastem? Że pojawią się jakieś "kwity" i wkopią całą tą organizację razem z "założycielami"? Tylko.... gdzie byli Macierewicz i Naimski jak Kuroń et consortes przejmowali KOR zmieniając przy okazji nazwę organizacji na KSS KOR? Tak z ulicy weszli i "przejęli"? A może to SB zmieniła szyld i wyznaczyła nowe zadania?

KPN – tutaj nie może być wątpliwości. Po latach jego założyciela rozpoznano jako agenta SB. A zauważmy co pisze o genezie powstania tej organizacji np. w Wikipedii:”… Proklamowanie KPN ogłosiła Nina Milewska 1 września 1979 w Warszawie, przy Grobie Nieznanego Żołnierza. Inni przywódcy KPN byli w tym czasie w areszcie (masowe zatrzymania dokonywane przez SB miały zapobiec ogłoszeniu powstania nowej organizacji)”.

Otóż masowe aresztowania, moim zdaniem, to nie miały „powstrzymać kogokolwiek przed założeniem tej organizacji”– tylko nowopowstającą organizację uwiarygodnić. Taka była jedna z głównych metod uwiarygodniania  agentury w środowisku stosowana przez SB. Przecież Andrzej Czuma już od 1978 roku zarzucał Moczulskiemu agenturalność. Coś z tym musiano zrobić. Nie dajmy się zwieść fałszywej „martyrologii”. Taki Tomasz Turowski – ile lat był w zakonie jezuitów? Co tam wobec tego rok czy dwa „internatu” z telewizorem w celi (jak o tym Kiszczak mówił). Spróbujmy wyobrazić sobie inną sytuację. Oto mamy zdeklarowanego "opozycjonistę", udzielającego na prawo i lewo wywiadów zagranicznym korespondentom, organizującego co rusz jakieś protesty, piszącego jakieś listy otwarte - i taki "ktoś" chodzi sobie po wolności. Bezkarnie. To nie miało prawa tak być. Tym bardziej jeżeli taki "ktoś" współpracował ze Służbą Bezpieczeństwa.. Musiał trafiać do więzienia. Tego wymagały w sposób oczywisty okoliczności. Tego wymagała jego wiarygodność dla środowiska w którym żył,  organizacji do których należał. Pamiętajmy o tym. 

Jednym słowem – w ten sposób tworzono podglebie dla przyszłych zdarzeń. Z jednej strony - zaostrzano problemy gospodarcze, aprowizacyjne przede wszystkim. Pogłębiano niezadowolenie społeczeństwa. Z drugiej - przygotowywano agenturę zdolną w przyszłości wzniecić masowe strajki. Czy to jest obraz całkowicie nierealny?

Wystarczy przywołać ostatnio upublicznione wspomnienia ludzi z Wybrzeża, jak KOR poprzez Borusewicza, który był jego kontaktem w  WZZ naciskał na Stocznię Gdańską – „wszędzie już strajkują – a wy nie”? Cel w końcu osiągnięto. Zastrajkowała Stocznia a za nią cała Polska. Obalono Gierka w miarę szybko jak na poparcie, które osiągnął na początku lat 70-tych. I to bez rozlewu krwi. A agentura? Ta miała przydać się w niedalekiej przyszłości. Przecież Anatolij Golicyn w „Nowych kłamstwach w miejsce starych” wydanych wtedy, kiedy nikomu jeszcze się o „pierestrojce” nie śniło (1984) napisał: „Wkrótce w Polsce powstanie rząd składający się w 50% tach ze starej władzy a w 50%tach z „fałszywej opozycji”. Po co mieliśmy się troszczyć o jakąś własną „opozycję”. Komuniści łaskawie zostawili ją nam w spadku. Ktoś spróbuje rozszyfrować  - co to było – ta „fałszywa opozycja”? To akurat jest czytelne – wystarczy przyjrzeć się składowi strony „opozycyjnej” w rozmowach okrągłego stołu. Czy to nie otoczenie Lecha Wałęsy (bo przecież nie „Solidarność”) i KOR?

Nie miałem zamiaru grzęznąć w szczegółach, niemożliwych do rozpoznania do końca wobec oczywistego zniszczenia, zatarcia śladów. Przedstawiłem wg mnie prawdopodobny generalny schemat przebiegu ówczesnych zdarzeń. W najogólniejszym zarysie. Sami Państwo oceńcie jego realność. Czy można pokusić się o jakieś oceny roli tych organizacji. Przytoczę pewien fakt:

Byłem na I Zjeździe "S". Na początku 2 tury Zjazdu była głosowana  uchwała zawierająca podziękowanie dla KOR za jego działalność. Tu trzeba dodać, że KOR sam się rozwiązał w okresie między turami Zjazdu właśnie. I ta uchwała przepadła. Nie uzyskała poparcia w pierwszym podejściu. Jan Józef Lipski zasłabł na mównicy jak to ogłoszono. Byłem tym zdezorientowany. Nie mogłem pojąć dlaczego. Dlaczego tym ludziom odmówiono nawet zdawkowego podziękowania za ich odwagę, bezinteresowność, poczucie patriotyzmu. Ja głosowałem "za". Pytałem innych delegatów, dlaczego tak głosowali. I usłyszałem w odpowiedzi.:" Niczego nie rozumiesz, nic nie wiesz. Oni grają swoją grę. Po naszych plecach chcą się dorwać do władzy. Ich nasza sprawa w ogóle nie obchodzi". Mijały lata, im więcej czasu upływało - tym bardziej trafne dla mnie były te słowa. A po Magdalence opuściły mnie ostatnie wątpliwości. I taką ocenę KOR zachowuję do dziś. Uważam, że przez cały okres istnienia (1976-1981) działalność KOR była transparentna dla SB, jego istnienie tolerowano ponieważ z jakichś względów ta organizacja była komunistom potrzebna. To taka ocena "minimum" zależności. W końcu września 1977 roku zmieniono nazwę Komitetu na "Komitet Samoobrony Społecznej" - KSS KOR. Organizację przejął Kuroń ze swoimi ludźmi. Wspomniałem o tym powyżej. Dziwna sprawa. Bardzo. Gdy cel pierwszy osiągnięto - tzn. wywołano strajki i doprowadzono do zmiany ekipy rządzącej - to KOR zakończył swój żywot.  Jego liderzy, czołowi "gracze", pozostali jednak w "grze". Mieli jeszcze odegrać znaczącą rolę. Rozproszyli się po różnych organizacjach. Przynależność do KOR w nadchodzących czasach była przepustką do władzy. Prostymi zabiegami socjotechnicznymi zdezorientowano społeczeństwo, ustanowiono pożądany kształt sceny politycznej III RP po kontrolowanych "przemianach". Debata Wałęsa-Miodowicz "namaściła" do władzy opozycję, wyniosła do władzy KOR i otoczenie Lecha Wałęsy. Zapewniła agenturze decydującą rolę w przyszłej Polsce. Po to była ta debata - Wałęsa - Miodowicz. Agentura przejęła władzę.  Debata Michnik-Kwaśniewski z kolei wprowadziła na salony RP post-komunistów. Tak stworzono "układ". Układ Magdalenki, czy inaczej "okrągłego stołu". Zapewnił on przekazanie po 1989 roku władzy w Polsce  ludziom starego systemu i ich agenturze. Podstawowym błędem w ocenie Magdalenki jest przyjęcie założenia, że tam była jakaś "zmowa elit". To fikcja. W Magdalence nie było żadnych rozmów istotnych, podejmowania decyzji, żadnych "elit", które kręciły jakiś deal. To fasada. Tam wówczas stara władza namaściła swoją agenturę na ludzi-słupy nowej władzy. Marionetki systemu.  Ale za sznurki dalej pociągali oni.  Uważam, że to ludzie ze środowiska KOR  pilnowali w imieniu układu bezpieczeństwa  swoich panów formalnie oddających władzę. Zadbali by nie stała się im żadna krzywda. Do tego byli potrzebni. Pamiętacie "grubą kreskę"?  To oni zaanektowali następców PZPR do władzy. Stworzono "układ", który rządził przez lata i rządzi nadal.A ilu KORowców jest ciągle w grze?

Mamy demokrację, mam prawo do własnych ocen. Przedstawiłem swój punkt widzenia na KOR. Nikomu niczego na siłę nie narzucam.

[1]Zauważmy przy okazji dlaczego statut PiS (po lekcji z PC) jest dziś jaki jest. W istocie zapewnia władzę Jarosławowi Kaczyńskiemu na czas nieokreślony. Do śmierci albo dobrowolnej abdykacji. To raczej nie jest przejawem demokracji. To wnioski z lekcji historii miały wpływ na jego kształt..

 

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka