Jerzy Korytko Jerzy Korytko
807
BLOG

Sprawa "Okęcia" - raz jeszcze.

Jerzy Korytko Jerzy Korytko Katastrofa smoleńska Obserwuj temat Obserwuj notkę 1

Ponieważ ponowne przejrzenie faktów stanowiących podstawę do napisania notki o przebiegu zdarzeń 10 kwietnia – zrodziło u mnie wątpliwości – piszę to króciutkie uzupełnienie.

W załączniku nr 19 „Białej Księgi” katastrofy smoleńskiej przygotowanej przez Zespół Parlamentarny , (mail p. Katarzyny Doraczyńskiej, Dyr. w Kancelarii Premiara zajmującej się koordynacją lotów samolotów 36 SpecPułku do p. p. Dariusz Jankowski, Maciej Jakubik, Marcin Wierzchowski, Adam Juhanowicz)  – jest takie zdanie:

„…Dziennikarzy zgodnie z ustaleniami zabieramy 14. Połowa w Jaku, połowa w Tupolewie.”

Ta informacja – w połączeniu z informacją, że dziennikarzy przesadzano już 10 rano, tuż przed odlotem - tworzy jednak możliwość innego przebiegu zdarzeń. Np. takiego – z jakiegoś względu zdecydowano w ostatniej chwili, tuż przed wylotem delegacji, że Prezydent  poleci Tupolewem. Wobec tego 7 dziennikarzom kazano się przesiąść do Jaka. Gdy pisałem poprzednio, że dziennikarze mieli lecieć z Prezydentem koncentrowałem się na osobie Prezydenta właśnie. Ale - ponieważ w Jaku mieściło się 14 pasażerów - to jasne musiało być od początku, że część dziennikarzy miała lecieć innym samolotem. Ten mail p. Doraczyńskiej to doprecyzowuje. Dlaczego jednak ukrywano ten fakt? O tym, że Prezydenta przesadzono w ostatniej chwili? Nigdy o tym nie mówiono. Mówiono, że dla dziennikarzy zabrakło miejsca i ich przesadzono, ale jakieś inne powody podawano – w oficjalnym przekazie o tym, że Prezydenta przesadzono wówczas  nic nie było. On miał lecieć Tupolewem a zdecydowano (podobno) o tym wcześniej. Tyle, że prokuratura w swoim dochodzeniu nie ustaliła kiedy tak zdecydowano. Kto zadecydował, że Prezydent i wszyscy dowódcy wojskowi polecieli jednym samolotem. Ponadto nie mówiono ilu dziennikarzy miało się przesiąść. Można było odnosić wrażenie, że wszyscy. Nie da się dziś, choćby teoretycznie, wykluczyć jakichś zmian w ostatniej chwili. Jak gdyby improwizowanych. Których ślady zacierano czynnościami takimi jak błędny rozkaz Dowódcy 36 SpecPułku  i innymi, o których pisałem w poprzednim tekście. Pole interpretacyjne tego zresztą jest znacznie szersze. Dostrzec trzeba rzecz podstawową - wszyscy dziennikarze, którzy polecieli do Smoleńska tego dnia - wrócili szczęśliwie. Zapewne tym samym samolotem - JAKiem pilotowanym przez por. Wosztyla. Znam 8 relacji dziennikarskich pobytu w Smoleńsku wówczas no i pokrywają się one co do okoliczności startu, awarii pierwszego podstawionego JAKa.

Czy daje się to pogodzić z moimi poprzednimi ustaleniami. Kłopot jest z informacją podaną przez rzecznika MSZ – najwyraźniej zanim ją podano sprawdzano ją – zapewne u Dyżurnego Kontrolera Lotów 36SpecPułku. No chyba, że…    oni tam mogli też mieć dotychczasowe informacje i nikt ich o zmianach na płycie lotniska nie powiadomił. W takim przypadku mógł zafałszowany obraz całej sytuacji powstać bez świadomego działania osób, które za udzieleniem informacji dla mediów stały. Podsumowując - wszystkie fakty sprzed 10 kwietnia mówią o tym, że Prezydent miał lecieć JAKiem. Ale jakichś zmian w ostatniej chwili przeprowadzonych - i  ukrytych świadomie przed nami - wkluczyć one jednak nie mogą. Nie wyklucza to również ostatecznie tego, że Prezydent poleciał do Smoleńska Jakiem. Po prostu nie da się tego ani wykluczyć - ani o tym przesądzić.

To wszystko jest chore, ukazuje z jakim ogromem kłamstwa mamy do czynienia. Nasi władcy mówią o „tunelach aerodynamicznych” a nie mają najmniejszej ochoty wyjaśnić doskonale sobie znanych okoliczności. Takich jak np. tego, co wydarzyło się rankiem na lotnisku Okęcie. Ukrywają to – jak ponadto wszystkie istotne ważne dowody w sprawie. Zdjęcia satelitarne, logi telefonu satelitarnego, zapisy systemu ACARS itp. Wszystko, co może wyjaśnić wątpliwości. Pisałem o tym wielokrotnie. Nie wiem tego dziś na pewno, ale wątpię by z dokumentów dostępnych na dziś w przestrzeni publicznej udało się rozwikłać tą sprawę do końca. Potrzebny jest jakiś nowy fakt,  który umożliwił by jakiś przełom w naszym blogerskim śledztwie. Gdy wydaje się, że tak już jest, że już jesteśmy blisko wyjaśnienia– to po chwili okazuje się, że są jeszcze, niestety, inne możliwości interpretacyjne. O czym uczciwie informuję Was – Drodzy Czytelnicy. Ale jednego to nie zmienia - oficjalna wersja zdarzeń - to kłamstwo.

Dowodów rozstrzygających brak.  Pozostaje intuicja. Popatrzmy na koniec na znane fakty raz jeszcze. Co z nich może wynikać:

- wiemy, że ustalono, iż Prezydent miał lecieć do Smoleńska samolotem JAK 40 o numerze 044, z faktów zebranych w poprzednim tekście wynika, że do ranka 10 kwietnia nic się w tym względzie nie zmieniło. Nikt o zmianie nie wiedział, dlatego pierwsze informacje o katastrofie mówiły, że był to JAK.

- wiemy, że razem z nim miało lecieć 7 dziennikarzy

- wiemy, że  dziennikarzy przesadzono, bo zabrakło dla nich miejsca w Tupolewie.

- fakt potwierdzony – dziennikarze (13 + 1 osoba z Kanc. Prez.) polecieli JAKiem 40 o numerze  044 - jednak są dowody na to, że w wielu punktach relacje dziennikarzy o przebiegu zdarzeń są celowo niejasne. Np. zatajają fakt, że  Prezydent miał pierwotnie lecieć JAKiem.

- nigdy nie informowano, że tego dnia przesadzano Prezydenta

- czyli prawdziwym powodem przesadzenia dziennikarzy  była zapewne konieczność zmiany miejsca dla Prezydenta RP i kilku innych osób. Wówczas dla 7 dziennikarzy zabrakło by miejsca w Tupolewie.

- Prezydenta  zapewne poinformowano, że JAK się zepsuł, dlatego musi się przesiąść do Tupolewa, ponieważ zapasowy JAK nie został zgłoszony do przelotu i nie ma zgody na jego wlot i lądowanie na terenie FR. Nie obejmował go claris MSZ, raport komisji Milera mówi o tym wyraźnie. Ale mogli też wykorzystać informację o zagrożeniu dla lotu (vide - meldunek wywiadu opublikowany ok. 22:30 9 kwietnia) by wpłynąć na przesiadkę Prezydenta. Już b. dawno temu taką ewentualność brałem pod uwagę.

- dziennikarzom, którzy wsiedli do samolotu JAK powiedziano , że się zepsuł i przesadzono ich do właściwego, który wcale nie był niesprawny. Nikt tego nie był w stanie zweryfikować  - który samolot jest który. Ale najwyraźniej grano sprawą awarii samolotu - tak przecież twierdzi załoga JAKa i dziennikarze. Pewne jest że coś przeoczyli, coś sknocili, z numerami samolotów, dlatego musieli to tuszować później. A może inaczej się nie dało. Byli świadkowie – kilkunastu dziennikarzy. Ale który JAK rzeczywiście się zepsuł? Może właśnie ten zapasowy?  W raporcie Millera pisze, że por. Wosztyl samowolnie dokonał zmiany samolotu, nie informując dowództwa o tym. Myślę, że to też było kłamstwo, por. Wosztyl inaczej to w swoich zeznaniach przedstawia. To może tłumaczyć dlaczego wytoczono mu dęty proces, dlaczego go straszono, przebijano opony , odkręcano śruby kół jego samochodu. Może w ten sposób chciano go zmusić do milczenia? Chor. Muś zapłacił jeszcze większą cenę za milczenie.

- ze względu na oczywistą sprzeczność  – dziennikarze przesiedli się z podstawionego, zepsutego JAKa a po przesiadce polecieli ostatecznie tym od początku wyznaczonym (jakim cudem?) – spreparowano rzekomy błąd w rozkazie Dowódcy 36 SpecPułku. A to jest mocny trop kłamstw i matactw. A te kłamstwa, te matactwa wykluczają jakiś przypadkowy zbieg nieszczęśliwych okoliczności. Nikt kto ma czyste sumienie nie musi masowo produkować kłamstw by ukryć prawdę.

==========================================================================================

To było możliwe, taki przebieg zdarzeń. To niewykluczone   - ale nic więcej.   Jedno jest pewne - wyprodukowali mnóstwo kłamstw by zaciemnić sprawę. A kto uczciwy się chowa za kłamstwami? 

Jest jeszcze jedna kwestia, jedno wielkie pytanie. Dlaczego stacje telewizyjne nie zrobiły transmisji "live" z odlotu Prezydenta? A to właśnie umożliwiło by nam dziś łatwe dojście do prawdy. Jakby na zamówienie wszyscy to wówczas olali. Dostrzeżmy to - akurat wówczas, w dniu, w którym ma wydarzyć się katastrofa. Wiedzieli, że nie powinno ich tam być? A może im nie pozwolono? Ale w obu wypadkach oznaczało by to, że ktoś miał wcześniej wiedzę, że to będzie konieczne - przed faktem. Bo monitoring mógł działać - tylko jego zapisy mogli ukryć później. Podobno badała je prokuratura, więc może coś tam było jednak. Ale brak transmisji, brak jakiegokolwiek przekazu na żywo czy też jakiejkolwiek relacji z Okęcia przed informacjami o katastrofie - to bardzo brzydko pachnie. W tej sytuacji trudno uznać to za przypadek. Jak i ukrywanie faktu, że przez cały czas przed 10 kwietnia planowano lot Prezydenta do Smoleńska samolotem JAK. Z jakiego powodu to ukryto? Może dlatego, że w coś takiego - JAK ma awarię, Prezydent się przesiada do Tupolewa, razem z wszystkimi dowódcami wojskowymi -  a ten ulega totalnemu zniszczeniu i wszyscy pasażerowie ponoszą śmierć - społeczeństwo by nie uwierzyło? Ze to był tylko przypadek?

==========================================================================================

Wiem, że wszystko to jest bardzo zawiłe. Trudno się w tym rozeznać. Cóż, ale innej drogi nie ma. Po sześciu latach kłamstw z górą nie ma co liczyć na słowo prawdy z tamtej, rządowej strony. Trzeba liczyć wyłącznie na to, że coś się jeszcze odnajdzie istotnego - co pozwoli postawić "kropkę nad i".

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka